środa, 31 grudnia 2008

Moi ulubieni tenisiści: #1- Frank Dancevic




W poprzednim poście wspominałem o planach napisania serii postów o moich ulubionych zawodnikach. Oto pierwszy z nich .
Frank Dancevic urodził się 26 września 1984 roku w Kanadzie. Zaczął grać w wieku ośmiu lat , jego obecnym trenerem jest Martin Larendeau (kiedyś całkiem niezły tenisista). Jako junior w singlu nie był specjalnie genialny, był najwyżej 20. w 2001 , natomiast w deblu zajmował nawet 2. miejsce w 2002. Wygrał m.in. Zamknięte Juniorskie Mistrzostwa Kanady w singlu. Razem z Giovannim Lapentti triumfował na Wimbledonie (pokonali dwie świetne pary, Petzschner/Stadler oraz Echagaray/Gonzalez) .
Pierwsze kroki w seniorach popularny „Frankie” stawiał już od 1999 roku ,ale pierwszą wygraną zanotował dopiero w 2002 na futuresie w USA pokonując Petera- Jona Nomdo. W rzeczonym 2002 po raz pierwszy doszedł do finału (turniej najniższej rangi nr. 12 w Stanach Zjednoczonych). Zagrał również w dwóch turniejach ATP i w Waszyngtonie zatriumfował nad wówczas 90. Zawodnikiem świata, Nikołajem Dawidienko!!! Spodziewanie odpadł jednak w drugiej rundzie z Jarkko Nieminenem.
Rok 2003 był dla Dancevica wspaniały. Wygrał dwa futuresy oraz dwa challengery ( pokonał na przykład Petera Luczaka i Wang-Yeu-Tzuoo i to dwukrotnie) ! Po raz kolejny był o krok od zwycięstwa nad Dawidienką ,tym razem przegrał na Canada Masters Series 6/7 6/4 3/6. Prawda jest jednak taka, że Kanadyjczycy zapamiętają go najbardziej ze względu na zasługi dla Davis Cupowej reprezentacji swojego kraju . Frank wygrał decydujący o awansie pojedynek z Brazylijczykiem Flavio Sarettę.


Rok 2004 zaczął się dla Dancevica nienajlepiej. Przegrał pięć meczy z rzędu . Z tygodnia na tydzień było jednak coraz lepiej. Osiągnął finał we Futuresie w Poitiers, zagrał w półfinale challengera w Surbiton ( pokonał Danaia Udomchoke i Grega Rusedskiego) . Pokonał Arvinda Parmara na Queens Clubie ( przegrał jednak w drugiej rundzie z niezłym Oliverem Patience z Francji), doszedł do finału w Aptos. Do końca roku osiągnął kolejne trzy półfinały challengerów .
Rok 2005 jest dotąd najgorszym w jego karierze. Jedynym interesującym wynikiem jest finał siedemdziesięciopięciotysięcznika w Bostonie, gdzie pokonał Justina Gimelstoba (nota bene, jednego z wybranków Martiny Hingis) i Andre Sa.
W 2006 Frank grał świetnie. W Waikoloa wygrał całą imprezę, pokonując m.in. Rika De Voesta i Michaela Berrera, w Besancon zaliczył finał. Na Queens Clubie wygrał z niegdyś naprawdę niezłym Kennethem Carlsenem i stoczył wyrównaną walkę z samym Andym Roddickiem ( 6/2 4/6 3/6) . Nie miał sobie równych w Granby.
Rok 2007 Kanadyjczyk zaczął w pierwszej setce rankingu (ATP 88) . Na „dzień dobry” był o malutki krok od wygranej z Richardem Gasquetem (5/7 7/5 3/6) podczas fasy grupowej w Adelajdzie. Zawiódł swoich kibiców, przegrywając w Pucharze Davisa z Marcelo Mello, nie wykorzystując prowadzenia dwa do zera w setach! Długo nie mógł odnaleźć wysokiej dyspozycji. Trafił z formą na turniej Wimbledoński, gdzie przeszedł dwie rundy kwalifikacji, w trzeciej przegrał, ale i tak zakwalifikował się jako tzw. „lucky loser” . W turnieju głównym pokonał bardzo dobrego Stefana Koubka (jego sylwetkę przedstawię już niedługo), przegrał jednak po wyrównanym boju z Davidem Nalbandianem. Wreszcie osiągnął swój pierwszy finał turnieju ATP. Było to w Indianapolis. Pokonał tam Benjamina Beckera, Juana Martina Del Potro, Igora Kunicyna oraz samego Andy’ego Roddicka! W finale uległ zamerykanizowanemu Rosjaninowi Dmitrijowi Tursunowowi 4/6 5/7. Kolejny świetny wynik przyszedł szybko. W Masters Series Canada wygrał ponownie z Del Potro a także z Fernando Verdasco! W ¼ finału zmierzył się z samym Rafaelem Nadalem. Zupełnie niespodziewanie wygrał pierwszego seta 6/4, później nie wytrzymał presji i następne sety były już gładko wygrane przez Hiszpana (wynik końcowy: 6/4 2/6 3/6) . Dancevic przeszedł następnie kwalifikacje do US Open, niestety już w pierwszej rundzie turnieju głównego uległ Maratowi Safinowi.

W roku 2008 Dancevic musiał leczyć kontuzje. Grał w lutym, nie osiągając żadnego dobrego wyniku. Wrócił dopiero w maju, robiąc „tour” po Maroku ( w Marakeszu i Rabacie przeszedł jedną rundę, w Casablance przegrał po wyrównanej walce z Oscarem Hernandezem). Zaliczył sporą wpadkę, przegrywając z dość przeciętnym Miguelem Angelem Lopezem Jaenem na Roland Garros. Później jednak zatuszował to złe wrażenie, triumfując w challengerze w Surbiton (Anglia) na swojej ulubionej trawie. Pokonał tam m.in. Gillesa Mullera czy Roberta Smeetsa. Po raz pierwszy pokazał się szerszej publiczności w nowej fryzurze w trakcie Wimbledonu, gdzie w pierwszej rundzie w świetnym stylu rozgromił Davida Nalbandiana (finalistę turnieju w 2001 ) 6/4 6/2 6/4 ! Nie wykorzystał jednak okazji, przegrywając od razu z Bobbym Reynoldsem w czterech setach. Doszedł do drugiego półfinału ATP w karierze w Newport. Miał szansę na finał, niespodziewanie uległ jednak Hindusowi Prakashowi Amitrajowi 6/7 6/4 3/6. Później nie osiągał wspaniałych wyników oprócz finału challengera w Lubbock i półfinału w Calabasas.
Teraz kilka filmików:
Frankie w Pucharze Davisa 2003






Kilka wspaniałych wymian z Indianapolis (przeciwnikiem Del Potro) w 2007 roku



Mecz Franka z Wayne'm Odesnikiem.




A oto jego nowa fryzura.

wtorek, 30 grudnia 2008

Odliczanie do sezonu 2009

Do rozpoczęcia sezonu tenisowego zostało jeszcze pięć dni. Aż i tylko pięć dni. Dla ludzi mieszkających ze zwariowanym fanem tenisa „tylko”, dla tychże fanów „aż” . Szczególnie, że turnieje w Brisbane, Doha oraz Chennai zapowiadają się niezwykle ciekawie. Swój pobyt w Australii zapowiadają m.in. Novak Djokovic i Jo-Wilfried Tsonga (czyżby kolejne fascynujące starcie?), także Richard Gasquet, Ernest Gulbis, Sam Querrey czy Kei Nishikori, a zatem musi być ciekawie.
Szejkowie w Katarze powinni obejrzeć turniej na najwyższym poziomie. Zagra tu i Nadal, i Federer, i Murray, i Roddick, jeszcze Kohlschreiber. Niesamowitych pojedynków powinno być tu cała masa. Na szczęście tą imprezę będzie można oglądać w Eurosporcie.
W Chennai będzie zapewnie najnudniej w tym tygodniu . Najwyżej rozstawiony będzie Nikołaj Dawidienko, dalej jest m.in. Staś Wawrinka, Marin Cilić i Ivo Karlović. Jeśli wygra wspomniany rutyniarz z Rosji, szczerze zwątpię w wyżej wymienioną trójkę.
Trzy dzikie karty otrzymali: Lukas Dlouhy (niezły Czech), Somdev Devvraman (świetny challengerowiec) oraz Prakash Amitraj ( finalista turnieju w Newport) .

poniedziałek, 29 grudnia 2008

Niech Żyje Odpoczynek !

Zapewne większość z was, drodzy czytelnicy, podejrzewa, że sezon tenisowy się już dawno zakończył. Najściślejsza czołówka ostatni turniej (oczywiście chodzi o Tennis Masters Cup) rozegrała w dniach 10-17 listopada, nieliczni mogli dostąpić zaszczytu reprezentowania swojego kraju w Pucharze Davisa (ale tylko Argentyńczycy i Hiszpanie, ale o tym już kiedy indziej), ci na troszkę gorszym poziomie skończyli na imprezie Masters Series w Paryżu, nawet challengerowcy mogli powiedzieć "dość!" już pierwszego grudnia (niewielkie turnieje w Limie, Cancun oraz Toyocie).
Są jednak tacy zawodnicy, którzy harują od siódmego stycznia do dwudziestego dziewiątego grudnia! Kto to? Tenisiści grający w turniejach rangi futures! Ci zawodnicy mogą rywalizować jak świat szeroki, od Panamy do Azerbejdżanu, od Grecji do Australii.
Prawda jest jednak taka, że praktycznie nie ma zawodników, którzy we futuresach meldują się tydzień w tydzień czy chociaż miesiąc w miesiąc, ale są zawodnicy którzy w ciągu roku zaliczają 21 (Diego Alvarez) czy nawet 31 (Guilermo Olaso) imprez! To się nazywa praca! Po sezonie każdy z takich maratończyków może zakrzyknąć:
Niech żyje Odpoczynek!
Przypomnę, że wygrane i punkty są tu naprawdę niewielkie. Wspomniany już Olaso za finał jednego z piętnastotysięczników dostał zaledwie 16 punktów i 1350 dolarów (a zatem pieniądze, które ledwo wystarczają na pokrycie kosztów podróży). Pamiętajmy jednak, że wszyscy tenisiści musieli zaczynać od tego typu turniejów. Tu można nabrać dużo doświadczenia i grając w kilkunastu, czy nawet w kilkudziesięciu imprezach rocznie można nałapać tych punktów. Pamiętajmy jednak, że różnica punktowa w szóstej czy siódmej setce jest naprawdę niewielka i zdobywając nawet 20 punktów można awansować o kilka, czasem kilkanaście miejsc! Warto więc zaglądać również do drabinek imprez tej najniższej rangi, bo jest tam naprawdę wielu dobrych tenisistów (czasem młodych, czasem tych starszych, którym się specjalnie nie powiodło).

niedziela, 28 grudnia 2008

pierwszy post

Witam! Jestem Statystyczny. Na moim blogu "dropszot" będę zamieszczał informacje dotyczące męskich turniejów tenisowych. Zazwyczaj będą to rozgrywki na niższych szczeblach,takie jak futuresy czy challengery, czasami jednak będę pisywał o turniejach ATP. Zapraszam do czytania !


w planach : seria postów "moi ulubieni tenisiści " .