niedziela, 29 marca 2009

To już kolejny challengerowy tydzień

Zakończył się kolejny ciekawy challengerowy tydzień.

Zwolennicy egzotyki wybrali się na pięćdziesięciotysięcznik do Tajlandii (wyspa Khorat).
Najwyżej rozstawiono tu solidnego Niemca, Andreasa Becka.
Już w pierwszej rundzie mieliśmy kilka niespodzianek. Pretendujący do miana najciekawszego azjatyckiego gracza Somdev Devvarman nie miał nic do powiedzenia z coraz groźniejszym reprezentantem Rosji- Alexandrem Kudriacewem (7/5 6/3 dla tego drugiego) .

Niegdysiejszy półinalista ATP w Adelajdzie, Joseph Sirriani ugrał zaledwie cztery gemy z przeciętniutkim do bólu naturalizowanym Szwedem Filipem Prpicem.

Kreowany na wielką gwiazdę (on może stać się tą gwiazdą!) Grigor Dimitrov przegrał gładko (7/5 6/2) z graczem z RPA, Van Der Merwe.

W drugiej rundzie pożegnaliśmy Mathieu Montcourta i Danaia Udomchoke (znowu ten Van Der Merwe!) oraz Guccione (znowu Filip Prpić!). W 1/4 finału nie zabrakło długich, emocjonujących spotkań . Wspominany Beck dopiero w tie-breaku trzeciego seta rozstrzygnął starcie z Paolo Lorenzi, Prpić w meczu „czarnych koni” wyeliminował Van Der Merwe, Marcel Ilhan wymęczył 7/6 4/6 7/6 z Go Soedą (dwójka z rozstawienia, ostatnio coraz mniej znaczy na tenisowym tourze) . Do półfinału doszedł też Rajeev Ram z USA.

O ile Prpić nie miał problemów z Turkiem w półfinale (6/1 6/4), to z Ramem Beck musiał pokazać swój najlepszy tenis (wygrał 6/4 2/6 6/4) . W ostatnim pojedynku nie było niespodzianki, Beck zatriumfował 7/5 6/3.

Dla Prpica był to bardzo ważny turniej, ponieważ nie był w finale challengera od kwietnia 2006!

Debel rozstrzygnięty na korzyść wybornej pary hindusko-pakistańskiej Bopanna/ Qureshi.

W Barlettcie natomiast zebrała się czołówka zawodników uwielbiających mączkę. Już po pierwszym meczu manatki musiał spakować najwyżej rozstawiony Daniel Gimeno-Traver, więc sprawa zwycięstwa była sprawą otwartą .

Swoją aspirację do tytułu zgłaszał mocno nr 5 turnieju, Ruben Ramirez Hidalgo, aż został zgaszony 6/1 6/4 przez Denisa Istomina pochodzącego z Uzbekistanu. Uzbek od pierwszej rundy wygrywał bardzo ciężkie mecze (w sumie przez dwa pierwsze mecze rozegrał 3 tie-breaki) i nie poddał się także w półfinale, gdy fechtował się na rakiety z Czechem Ivo Minarem. Skończyło się na 6/4 6/7 6/3 dla tego ostatniego po dwóch godzinach i dwudziestu minutach.

W finale Ivo zmierzy się z bardzo groźnym Santiago Venturą.

Tytuł deblowy zdobyła trzecia para turnieju, Hidalgo/Ventura.

Dzięki imprezie na brytyjskiej wyspie Jersey mogliśmy poznać sporo nowych nazwisk. Na przykład taki Daniel Cox. Wystartował z dziką kartą jako 805. na świecie, a już w pierwszym spotkaniu wyeliminował o niebo lepiej znanego i na dodatek rozstawionego Roberta Smeetsa. Potem przyszedł triumf nad Conorem Nilandem i oto dziewiętnastolatek osiągnął swój pierwszy ćwierćfinał challengerowy!

Ścieżką sukcesu poszedł także dawny zwycięzca futuresa w Katowicach, Jan Minar (nie mylić z Ivo Minarem!!!). Tu nie miał problemów z: słynnym „Pim-Pimem” czyli Joachimem Johannsonem (przypomnę w jednym ze spotkań zaserwował 51 asów, pokonał też Nadala), łatwo wyeliminował też rozstawionego Michaela Yani i gracza z najwyższym numerkiem, Adriena Mannarino. Łatwo wyeliminował też nr 4 turnieju, Bastiana de Chaunaca. O triumf w turnieju zmierzy się z… 439. na świecie Danielem Evansem! Ten chłopiec wyrzucił z turnieju min. Alexa Bogdanovica i Simona Stadlera!

Jak już karierę zakończy Andy Murray, Brytyjczycy nie muszą się martwić o przyszłość tenisa w swoim kraju…

Debla zdominowali specjaliści rozstawieni z dwójką, Butorac i Rettenmaier.

W bośniackim Sarajewie dużo skromniej i mniej ciekawie. Od razu z imprezy wylecieli najwyżej rozstawieni: nr1 Lukasz Rosol (z Alcaide), nr 2 Pawel Snobel (ze słabym Gorcicem!) nr 4 Dawid Olejniczak (o zgrozo, z kwalifikantem Danielem Tosicem!) i z rozstawionych tylko Andreas Haider-Maurer i Dominik Meffert mieli coś do powiedzenia.
W finale zmierzy się Meffert ze sprawiającym już kolejną niespodziankę Ivanem Dodigiem (bez numerka) .
Debel zakończył się triumfem Dawida Olejniczaka i Konstantina Krawczuka, co jest miłym akcentem.

1 komentarz:

  1. Witam, szukam kontaktu z Panem, proszę podać swój mail, albo napisać na adres: tomasz.jan.gorski@gmail.com pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń