piątek, 9 stycznia 2009

Coś niecoś o challengerach i futuresach

Wczoraj było o ATP, dziś co nieco o challengerach oraz futuresach. Najpierw te pierwsze.
W Sao Paulo najwyżej był rozstawiony Marcos Daniel, zawodnik gospodarzy. Zdołał on dotrzeć do zaledwie drugiej rundy turnieju ( przegrał walkowerem z Jao Sousą), więc pozostali gracze z numerkami przy nazwiskach dostali dużą szansę na świetny początek roku. Drugą rakietą turnieju był naprawdę niezły Brian Dabul, który miał możliwość triumfu tutaj. Nie wykorzystał jednak pokładanych w nim nadziei, przegrywając z przeciętnym Rafaelem Dutra da Silvą w pierwszym swoim meczu. Tu szansę zwęszył Paul Capdeville (Chilijczyk, który trochę postraszył Federera na US Open ’07) rozstawiony z trójką. Co prawda męczył się straszliwie, ale dobił do ćwierćfinału, gdzie zmierzy się z niezłym Bastienem Decoudem. Z ciekawych zawodników w tej fazie imprezy są również: Richardo Mello ( niegdyś 50. W singlu) , Thiago Alves ( czwórka z rozstawienia, wygrał w tym challengerze w zeszłym roku) oraz Horacio Zeballos .
W drugim tego tygodniowym challengerze w Nowej Kaledonii obsada bardziej europejska. Co ciekawe, do drugiej rundy zakwalifikował się tu zaledwie jeden rozstawiony (był to Mathieu Montcourt)! Mimo braku osób z numerkami pojawiło się tu kilka znanych postaci, jak na przykład:
Stefan Koubek, Sebastian de Chaunac, Laurent Recordeuc, Alex Bogdanovic, Alexander Slabinsky czy Florian Mayer.
Z kolei do półfinałów doszli: Mathieu Montcourt, Brendan Evans, Ryan Sweeting oraz wspomniany Mayer. Obie rozgrywki na tym etapie imprezy były bardzo zacięte. Z pierwszej pary awansował Francuz (6/4 3/6 7/6), z drugiej Niemiec (3/6 7/5 6/3). Finał jeszcze nierozegrany, ale faworytem raczej Montcourt, choć Florianek grał bardzo równo przez całą imprezę
Rozegrano dwa futuresy. Pierwszy, odbywający się w Guanghzou ma nudny przebieg, choć ewenementem jest to, że w ¼ finału 7 z 8 miejsc było zajętych przez Azjatów. O ile udział mistrza juniorskiego Roland Garros 2008 , Tsung-Hua Yanga nie był niespodzianką, to za taką można uznać dojście do takiej fazy turnieju Zhe Li, Chu-Huan Yego czy Xin-Yuana Yu . Do półfinału doszło aż trzech Tajwańczyków (plus Shao-Xuan Zeng z Chin) . Najprawdopodobniejszym scenariuszem byłby triumf wspomnianego Tsung-Hua Yanga, ale na tym poziomie niespodzianki są bardzo częste.
W Niemczech rozgrywano dużo ciekawsze zawody przede wszystkim dla nas, bo mogliśmy śledzić występy naszej nadziei, Jerzyka Janowicza. Ten chłopak buńczucznie deklaruje, że jego tegorocznym planem jest pierwsza setka ATP, co raczej nie jest jeszcze możliwe, ale w tym futuresie występ akurat dobry. Polak wyeliminował tu dobrze znanego Słoweńca, Marko Tkalca 6/2 6/7 6/2 i to już było wartościowe zwycięstwo. Później pokonał raczej niewiele znaczącego Ante Nakica-Alfirevica ( zajmującego szatańskie, 666 miejsce w rankingu) 6/3 6/2. Wreszcie zaczęły się schody. W meczu ćwierćfinałowym zmuszony był walczyć z powszechnie znanym Czechem Lukaszem Rosolem i przez ekspertów był raczej skazywany na porażkę. Polak tymczasem sprawił niespodziankę, wygrywając po zaciętym meczu 4/6 6/4 6/2. Teraz musi się zmierzyć z rodakiem Rosola, Danielem Lustigiem. Powinien wygrać, ale może być ciężko. W drugim półfinale zameldowali się grający ponad futuresową przeciętną Julian Reister i Andis Juska.

Kolejne relacje ze światowych kortów już jutro.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz